Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Blog

błąd w sztuce

Słowo „glitch” może być znane miłośnikom gier komputerowych. Tym mianem określa się bowiem różnego rodzaju błędy, które pojawiają się w warstwie graficznej – na przykład znikające tekstury czy blokowanie się postaci w ścianie. Termin ten zawitał także do świata sztuki. Glitch art, czyli jeden z rodzajów sztuki Internetu, cieszy się coraz większym zainteresowaniem. O co w nim chodzi?

Gdybyśmy chcieli posłużyć się profesjonalną definicją, powiedzielibyśmy, że glitch to albo wadliwe, albo źle tłumaczone dane podczas ich transferu z jednego środowiska do drugiego. Doskonale widać to na przykładzie zdjęcia, które próbujemy otworzyć w programie nieobsługującym formatu w jakim zapisana jest fotografia. Obraz zostanie niepoprawnie odtworzony lub otworzy się nam w postaci pliku tekstowego, czyli ciągu nic nam nie mówiących cyfr. Glitch art czerpie inspiracje właśnie z takich usterek. Błędy cyfrowe, tak niepożądane w świecie technologii, tutaj stają się czymś ciekawym i wartym uwagi.

Jak wyglądają takie kompozycje? Często stosowanym zabiegiem jest pikselowanie przedstawienia, fragmentaryzacja, czyli przesunięcie pewnych elementów kompozycji w wyniku czego obraz staje się poszatkowany, i degradacja kolorów, która sprawia, że całość nabiera odrealnionego wyglądu. Artyści stosują także tzw. „szumy” czy „ziarno” – zabiegi, które przywodzą na myśl słabej jakości filmy VHS.

Jak tworzone są takie cyfrowe obrazy? Główną techniką jest tzw. databending. Jest to celowy zabieg, który polega na manipulowaniu plikiem multimedialnym o określonym formacie przy użyciu oprogramowania przeznaczonego do edycji innego typu plików. W wyniku takich eksperymentów powstają zniekształcone obrazy, które igrają z naszym zmysłem wzroku. O popularności tego nurtu świadczy to, że dostępne są już programy online, które pozwalają na przetwarzanie grafik bez konieczności odpowiedniego oprogramowania. 

Jak interpretować taką sztukę? Jak to bywa ze sztuką – nie ma jednej odpowiedzi. Dla niektórych zniekształcone grafiki są sentymentalną podróżą do lat 80., kiedy to pierwsze gry komputerowe zaczęły wchodzić do masowego użytku, a wraz z nimi pojawiło się zjawisko glitchu. Dla innych jest to sztuka o charakterze krytycznym. Eksponując błędy, stawia pod znakiem zapytania nasze bezwarunkowe zaufanie wobec nowych technologii, które, o czym często zapominamy, potrafią być zawodne.  

Tylko od nas zależy, czym stanie się dla nas glitch art – czy będą to barwne, cieszące oko kompozycje, które rozbudzają wyobraźnię, czy wyraz buntu wobec nowych technologii, które coraz intensywniej wkraczają w nasze codzienne życie. Tym, co jednak warto podkreślić, jest to, że glitch art zamienia błąd w coś twórczego, nadaje mu nową jakość, a to jest dowodem tego, że nowe technologie wcale nie zabijają kreatywności, lecz mogą ją rozbudzać i stymulować.

  • Jodi, screen ze strony https://joid.org/archive/
    To, co widzimy, może być znane pokoleniu, które wychowało się przed popularyzacją Internetu. Kolorowa grafika przywodzi bowiem na myśl telegazetę, tylko zniekształconą (spikselowaną) z powodu słabego sygnału anteny. To ciekawy sposób na to, by utrwalić zjawisko telegazety, które za jakiś czas prawdopodobnie zniknie.