Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Blog

brakujący element

Za każdym razem, gdy przekraczam próg jakiegoś muzeum, czuję się, jakbym wkraczała do bardzo specyficznego świata. Mówi się tutaj ciszej, chodzi nieco wolniej, by nie stukać obcasami w posadzkę, i uważa się na każdy swój ruch, by nie ściągnąć na siebie uwagi obsługi zbyt blisko podchodząc do rzeźby, czy nachylając się do płótna.

Jestem w muzeum, ale staram się zachowywać tak, jakby mnie tam wcale nie było – i wiem, że wiele osób ma podobnie – by nie zakłócić świętej atmosfery, jaka tu panuje. Zapominamy jednak w ten sposób, że my także jesteśmy częścią tego muzeum.

Właśnie ten aspekt w swojej twórczości akcentuje Mateusz Maliborski. Na jego obrazach znajdziemy nowoczesne muzealne wnętrza (tzw. white cubes), ale w wykreowanym przez niego świecie dzieła sztuki wcale nie są wyeksponowane. Schodzą na dalszy plan lub są całkowicie usunięte z wystawienniczej przestrzeni.

Tym, co natomiast przykuwa uwagę artysty, są sami zwiedzający. To oni, a nie eksponaty, stanowią temat obrazów. Czarne sylwetki kobiet i mężczyzn odcinają się na tle jasnych lub kolorowych pustych płaszczyzn, przypominając teatr cieni. Co jest ciekawego w takich kompozycjach poza ładnie skrojonymi kadrami, które efektownie prezentują się na ścianie? Całkiem sporo rzeczy.

W serii obrazów eksponujących muzealne sale, gdzie to zwiedzający, a nie dzieła sztuki są najważniejsi, Maliborski w niezwykle trafny sposób zwraca uwagę na to, że widz stanowi integralną część muzealnych instytucji i że eksponaty dopiero w momencie, gdy są oglądane, nabierają znaczenia.  Celem sztuki jest bowiem zawsze interakcja z widzem, dlatego miejmy trochę więcej odwagi, przekraczając próg muzeum, bo nasza obecność jest tam zawsze jak najbardziej na miejscu!

W twórczości Maliborskiego odnajdziemy także elementy czegoś, co można nazwać voyeryzmem (z języka francuskiego „podglądanie”). Artysta wciela się w osobę, która chodząc po muzeum nie ogląda eksponatów, lecz ukradkiem przygląda się zwiedzającym, którzy prawdopodobnie nie zdają sobie z tego sprawy. I choć w miejscu publicznym każdy jest na widoku, takie kadry przypominają nieco podglądanie kogoś przez przysłowiową dziurkę od klucza.

Co więcej, obcując z obrazami tego artysty, zwłaszcza gdy oglądamy je nie na ekranie komputera, lecz w przestrzeni galeryjnej, w niezwykle ciekawy sposób domykamy jego twórczość – jesteśmy bowiem widzami patrzącymi na dzieło, na którym znajdują się inni widzowie oglądający inny obraz. Chcąc nie chcąc stajemy się elementem tej zaskakującej szkatułkowej kompozycji, co znów świetnie ilustruje fakt, że my, widzowie, jesteśmy częścią świata sztuki w o wiele większym stopniu, niż się nam wydaje!  

  • Museum CII