Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Blog

Wawel: work in progress

Rozmowa z Dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu dr. hab. Andrzejem Betlejem i Pełnomocnikiem Dyrektora ds. Edukacji Martą Graczyńską.

Artbuk: Wszyscy już chcemy zapomnieć o pandemii, ale musimy wrócić do jej początków. Objął Pan stanowisko dyrektora w zasadzie tuż przed wybuchem pandemii. 

Andrzej Betlej: Znajomy mi powiedział: „Jan Ostrowski był dyrektorem Wawelu przez 30 lat i nic złego się nie działo. Przyszedłeś Ty i od razu musiałeś się zmierzyć z pandemią, która trwa dwa lata.” (śmiech) Jeśli chodzi o wyzwania, było ich wiele. Po pierwsze, kwestie finansowe. Ponad połowa budżetu Zamku pochodzi z biletów. Po drugie, dostosowanie funkcjonowania działów do pracy zdalnej. Po trzecie, wypracowanie nowych form dotarcia do widzów z uwzględnieniem social mediów i uświadomienie im, że choć muzeum jest zamknięte, to jednak nadal żyje i funkcjonuje.

Powiem trochę zaskakująco – dla  nas pandemia była czasem intensywnego rozwoju. Udało nam się otworzyć kilka nowości – namioty tureckie, przestrzeń nieistniejącego kościoła św. Gereona, gdzie ma się znajdować mityczny czakram i ogrody renesansowe. Ta reorganizacja pozwoliła w 2021 r. przygotować cieszącą się olbrzymią popularnością wystawę „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021 – 1961 – 1921”, którą zobaczyło blisko 120 tys. ludzi.

Wszystko, co mieliśmy w planie działalności muzeum przed wybuchem pandemii, udało nam się zrealizować. Pomimo znacznie mniejszej ilości zagranicznych turystów, już w 2021 roku odzyskaliśmy 80% frekwencji sprzed pandemii.

Artbuk: Widać, że po miesiącach lock downu ludzie zatęsknili za sztuką?

AB: Tak. Świetnym przykładem jest wystawa Andrzeja Radwańskiego. Wystawa niewielka i wymagająca skupienia – zupełnie coś innego niż dzieła Malczewskiego, które zobaczyć przyjdą wszyscy. Na wernisażu pojawiło się 200 osób. To nam pokazało, jak wielki jest głód sztuki po pandemii!

Artbuk: Jak wiemy, pandemia przyspieszyła rozwój multimediów także w dziedzinie sztuki. Mowa o VR (Virtual Reality) i świecie meta, o rzeczywistości, w której możemy dostać okulary i z dowolnego miejsca na świecie zwiedzać przestrzeń muzeum. Jak Wawel zapatruje się na takie rozwiązania? Hot or not?

Marta Graczyńska: Jest to ciekawy pomysł, jednak tutaj działa historia. Atmosfera tego miejsca sprzyja właśnie temu, żeby odkleić się od multimediów i poczuć ten klimat. Teraz przygotowujemy razem z miastem Kraków aplikację AR (augmented reality) dotyczącą Smoka Wawelskiego (rzeźba Bronisława Chromego kończy w tym roku 50 lat). Na przykład zobrazowanie średniowiecznego piastowskiego miasteczka wawelskiego byłoby świetne. Dzięki tej technologii można byłoby pokazać olbrzymią zmianę na wzgórzu, jaka zaszła od średniowiecza do czasów nowożytnych.

AB: Ja powiem uczciwie że nie tylko robić aplikację do VR, ale także skupić się na rzeczywistym udostępnieniu widzom wnętrza średniowiecznego Wawelu, na którym został wzniesiony ten renesansowy. I w tym kierunku idziemy. Zamek sprzedaje tajemnice i emocje. W oparciu o nasze eksponaty jesteśmy w stanie opowiedzieć historię. Opracowujemy dwie nowe trasy podziemne: w piwnicach i wokół fortyfikacji od strony Wisły.

Artbuk: Wawel to oczywiście dawna królewska rezydencja, ale czy jest szansa, że pojawi się tutaj też sztuka współczesna?

AB: Sztuka współczesna na pewno nie jest i nie będzie głównym nurtem na Wawelu, ale różne pomysły chodzą nam po głowie. Zebranie malarstwa polskiego po 1945 roku z kolekcji Wawelu i zrobienie z tego wystawy przekrojowej jest jak najbardziej możliwe. Z kolei na 2024 rok planowana jest wystawa Wyspiańskiego. 

W trakcie pandemii stworzyliśmy film/wystawę online „Wawel. Prosta rzecz” o designie na Wawelu. Tutaj w latach 60. XX wieku zaprojektowano świetne obiekty, czego doskonałym przykładem są projekty Mariana Sigmunda, znanego przede wszystkim z wnętrz biur Huty Sędzimira. Ale już zrobienie wystawy wyłącznie o nowoczesnym designie na Wawelu nie wydaje się trafione. Może więc należy połączyć i design i sztukę nowoczesną?

Wawel otwiera wiele tropów – albo przez swoje zbiory, albo przez konotacje z różnymi miejscami i artystami. Kto wie, co jeszcze się wydarzy 🙂

Artbuk: Skoro mówimy o wystawach, gdyby miał Pan całkowicie nieograniczone możliwości, jaką wystawę chciałby Pan przygotować? Proszę sobie wyobrazić, że nie ma żadnych limitów!

AB: Przygotowałbym wielką wystawę pt. Barok w Polsce, ale to wynika z tego, czym się zajmuję jako historyk sztuki na uniwersytecie. Ściągnąłbym rysunki Leonarda da Vinci, zrobił wystawę obrazów Rafaela – Wawel  jest tego wart. 

Artbuk: Żeby móc obejrzeć wystawę, musi być ona dostępna dla wszystkich zwiedzających. Jak to wygląda na Wawelu? 

AB: Każda przestrzeń powinna być jak najszerzej dostępna. To oczywiste. Teraz na przykład przygotowujemy Nowy Skarbiec. A Zamek to przecież budynek zabytkowy. Ile się natrudziliśmy, żeby znaleźć miejsce na podnośnik wózka inwalidzkiego! 

Opracowujemy także nową aranżację 1. i 2. piętra. Muszą się pojawić podpisy, a następnie QR kody. Jeszcze do końca 2019 r. mieliśmy wystawę  bez podpisów. Dostępny był jeden totem ze wszystkimi danymi dotyczącymi obiektów i to tylko w języku polskim. Naszą ideą jest Wawel Otwarty, dlatego będziemy do tego dążyć. 

Artbuk: Ukłonem w stronę zwiedzających jest także aplikacja. 

MG: Aplikacja powstała kilka lat temu. Działa na zasadzie beaconów. Można z niej korzystać w przestrzeni Wzgórza Wawelu, a nie wystaw. Mamy dużą ilość materiału, którego nie widać, bo znaczna część zabudowań została zniszczona. Jest to całe miasteczko wawelskie. I aplikacja została stworzona właśnie po to, by opowiedzieć o tym, jakie obiektu tu się znajdowały i co można zobaczyć oczami wyobraźni. Jest kilkanaście beaconów rozsianych po Wzgórzu. Będziemy ją nadal rozwijać.

AB: Problem z multimediami jest taki, że nic tak szybko się nie starzeje jak one. Dlatego, zwłaszcza w kontekście takiego miejsca jak Wawel, trzeba bardzo rozważnie dobierać konkretne rozwiązania. Nie przyczepię na kurdybanie ekranu, nie zamontuję w Sali Senatorskiej wielkiego ekranu, ale już aplikacja w komórce jest ok.  

Artbuk: Mamy wrażenie, że Wawel dąży teraz do budowania relacji z mieszkańcami Krakowa.

AB: Celujemy przede wszystkim w polskich turystów, w tym w mieszkańców Krakowa. Leszek Mazan powiedział kiedyś, że dobry Krakowianin pojawia się w swoim życiu na Wawelu 2 razy. Chcielibyśmy, by pojawiał się znacznie częściej i zapewniamy, że naprawdę można tu zobaczyć coś nowego, mimo że są to stare mury.

Wawel jest dla wszystkich, dlatego też nie zamykamy się na żadną konkretną grupę. Gdybyśmy skupiali się tylko na jednej grupie docelowej, zaprzeczylibyśmy idei Wawelu. Dobrym przykładem jest wystawa arrasów. Była zorganizowana bez żadnego targetowania, a przychodziły ją zobaczyć wszystkie możliwe grupy wiekowe – od najmłodszych do najstarszych. Ciekawe w niej było to, że choć była to wystawa sztuki dawnej, zaczynała się dwoma dzieła sztuki współczesnej: obrazem Macieja Maciejowskiego i instalacją Mirosława Bałki.   

Artbuk: Na Wawelu spędzają Państwo z racji pracy mnóstwo czasu. Czy mają Państwo ulubione miejsce na Wzgórzu?

MG: Dla mnie są to ogrody. Stąd jest inny widok na Kraków i nietypowy widok na sam Wawel. Można tu uciec od tłumów turystów. Dodatkowo jest to świetny przykład pracy archeologiczno-konserwatorskiej. To jeden z wcześniejszych przykładów rekonstrukcji ogrodowej w Polsce.

AB:  Dla mnie takim miejscem jest Gabinet holenderski, notabene udostępniony zwiedzającym, loggia królowej Bony, niestety niedostępna dla widzów, ze względów na warunki klimatyczne, oraz Sala Senatorska.

Artbuk: Mają Państwo ten niesamowity przywilej, że mogą przebywać na Wawelu po godzinach, gdy jest pusto i nie ma turystów. 

AB: Ja już drugi raz w swoim życiu przeżyłem doświadczenie, jakim jest objęcie stanowiska dyrektora w instytucji kultury. I to, co się z tym wiąże, to praca przez pierwszy rok po 12-14 godzin na dobę, gdy uczysz się wszystkiego na nowo. Gdy wychodziłem wieczorami, na Wawelu było już pusto i naprawdę niesamowicie. To słowo jest nadużywane, ale tutaj, gdy zapadał mrok na dziedzińcu i światła były już zapalone, robiło się naprawdę magicznie. 

Długo też przez wiele miesięcy pracy na Wawelu mówiłem często z przyzwyczajenia: „u nas w Muzeum Narodowym w Krakowie” – powodując uśmiech współpracowników. Przez to wielokrotnie mnie pytano, gdzie mi lepiej – w Narodowym czy na Wawelu, ale nie mogłem jednoznacznie odpowiedzieć, bo nie da się  porównać tych dwóch instytucji. Dopiero, gdy pod koniec zeszłego roku, znów padło to pytanie, automatycznie i bez zastanowienia powiedziałem po prostu, że na Wawelu. Czuję się tu naprawdę na miejscu. Fajnie jest 🙂

  • fot. Piotr Kłosek