Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Blog

drewno i ruchome piaski

Anna Michałowska: W związku z tym, że obie pochodzimy z Zakopanego, muszę zadać to pytanie: czy specyfika tego miasta wpłynęła na Ciebie jako artystkę? Jest to przecież miejsce wyjątkowe. Żyło i kształciło się tu wielu słynnych artystów, których ślady są widoczne na każdym kroku, wiejący tu halny potrafi wywrócić wszystko do góry nogami, a przedziwny klimat, jaki panuje, Witkacy określił mianem „zakopianiny”, czyli silnie uzależniającego narkotyku.

Magdalena Berbeka: Bycie z Zakopanego wpłynęło na mnie nie tylko jako na artystkę, ale po prostu jako na człowieka. Bycie z miejsca, do którego specjalnie przyjeżdżają turyści, to coś wyjątkowego. Lubię porównywać Zakopane do Davos z „Czarodziejskiej Góry” T. Manna. W Zakopanem inaczej płynie czas, jest tu coś dziwnego i mistycznego. Te miejsca, które dla niektórych są atrakcjami turystycznymi, dla mnie były po prostu podwórkiem.

AM: Pozostańmy w temacie Zakopanego. Chodziłaś do liceum im. A. Kenara, z którym związani byli tacy twórcy jak wspomniany Kenar, Antoni Rząsa, Władysław Hasior, Tadeusz Brzozowski czy Grzegorz Pecuch. Jestem ciekawa jak bardzo świadomość tego, ilu wybitnych artystów się tutaj kształciło, wpłynęła na Ciebie i czy czerpiesz inspiracje z ich twórczości.

MB: Odnoszę takie wrażenie, że choćbym nawet nie chciała, to czuję się wręcz naznaczona ich twórczością. Przejawia się to również w mojej sztuce, bo na dyplom licencjacki zrobiłam odlewy w ziemi z betonu inspirowane odlewami Hasiora. Zrobiłam też projekt misy, której pierwowzorem jest misa, wykonana przez babcię mojego męża, którą uczył sam Kenar. Czuję w ten sposób jakbym bezpośrednio od niego dostała lekcję. Twórczość zakopiańskich artystów cały czas się gdzieś przewija i domyślam się, że będzie się przewijać już zawsze, wpływając na moją twórczość.

AM: A co ze światowej sławy malarzami i rzeźbiarzami? Patrząc na Twoje rysunki widać nawiązania na przykład do Joana Miró. Ktoś jeszcze jest Ci artystycznie bliski?

MB: Tak, inspiracje Miro zaczęły się po przeczytaniu jego książki „I Work Like a Gardener”. Potem coś mnie tknęło i poszłam w nowym kierunku, innym niż tworzyłam do tej pory. Powoli przestawałam robić szkolne, akademickie rzeczy i słuchać się profesorów. Na początku zaczęłam tworzyć własne szkice, a potem przeszło to właśnie w rzeźby. To był pierwszy czynnik, który wpłynął na moją twórczość.

Jeżeli chodzi o innych artystów, których uwielbiam, to jest to Barbara Hepworth, wielka inspiracja, i Isamu Noguchi, niezwykle ciekawa postać. Uwielbiam oczywiście Picassa, bo jego już z zasady chyba trzeba lubić (śmiech). Ale cały czas odkrywam nowe dzieła już znanych mi artystów. Ostatnio natknęłam się na malarstwo Le Corbusiera, przez które mam ochotę narysować teraz jakiś mały domowy mural, ciągnie mnie bardzo do tego.

AM: Wspomniałaś wcześniej o babci swojego męża, która rzeźbiła i uczyła się u Kenara. Czy w Twojej rodzinie są artyści?

MB: U mnie w rodzinie na pewno nie było rzeźbiarza ani rzeźbiarki, ale był artystyczny klimat. Od dziecka pamiętam, że najważniejsze w domu były książki i literatura. Rodzice od początku mnie bardzo wspierali w tym, że chciałam iść w stronę sztuki. I w dalszym ciągu mnie wspierają. Widać to w takich zwykłych momentach – jeżeli potrzebuje wymienić w pile łańcuch, to tata jedzie i mi go kupuje. A czasami jak wracają z pracy to otwierają bagażnik i pokazują, co mi przywieźli – wielką kłodę drewna (śmiech). To jest bardzo fajne. W stronę sztuki poszła też moja siostra, która studiuje montaż w szkole filmowej, więc wydaje mi się, że obydwie wyniosłyśmy sztukę z domu.

AM: Przywołany przez Ciebie motyw piły i łańcucha, który trzeba wymieniać, to dobry punkt wyjścia do kolejnego pytania. Gdy myśli się o rzeźbieniu, ma się przed oczami wizję małego kawałka drewna, dłutka i papieru ściernego, a tak naprawdę rzeźbienie w drewnie to fizyczna praca, do tego praca z ciężkimi maszynami, które mogą być niebezpieczne. Co sprawiło, że wybrałaś akurat drewno, a nie glinę, która jest łatwiejsza w obróbce?

MB: Drewno to materiał, do którego właściwie wróciłam po latach, bo w „Kenarze” pracowało się w zasadzie tylko w drewnie. A gdy dostałam się na akademię, to zupełnie się od drewna odcięłam. Myślę, że było to zmęczenie tym materiałem. Natomiast podczas pandemii bardzo dużo czasu spędziłam właśnie w Zakopanem i coś czuję, że to przez powrót do tego miasta wróciłam też do drewna. Stwierdziłam, że mogę u siebie w ogrodzie po prostu zacząć na nowo. I poczułam się tak, jakbym po latach wróciła do domu. Zapach drewna podczas szlifowania sprawiał mi przyjemność i zrozumiałam, że to jest TO. Wydaje mi się, że połączenie warsztatu, którego miałam szansę się nauczyć w „Kenarze”, z taką pełną swobodą kreacji, nie szkolną tylko bardzo osobistą, znalazło świetny wyraz w drewnie.

AM: Przy okazji tego pytania znów wrócił temat Zakopanego oraz fakt, że to miasto w dalszym ciągu wpływa na Twoja twórczość.

MB: Tak, wydaje mi się, że to miejsce mnie trochę prześladuje. W ogóle mój stosunek do Zakopanego jest dosyć trudny. Gdy się tam przyjeżdża, to można się, mam wrażanie, zagrzebać jak w ruchomych piaskach. Ale zarazem jak mnie tam długo nie ma, to tak tęsknie, że muszę wrócić. I wychodzi na to, że nie mogę bez tego Zakopanego żyć (śmiech).

AM: Zakopane i jego przyroda prowadzą nas do kolejnego pytania. W social mediach zestawiasz swoje rzeźby o miękkich, biomorficznych kształtach ze zdjęciami natury – z morzem i stromymi fiordami. Czy przyroda odgrywa w Twoim życiu istotną rolę?

MB: Myślę, że duże znaczenie miało wychowanie wśród gór. Znalazłam coś takiego, co mnie bardzo fascynuje – w tym ich bezruchu i trwaniu jest jednocześnie taka wielka siła i poruszenie. To samo odkryłam nad morzem w klifach. Wydaje się, że nie ma tam żadnego ruchu, ale przez te miliony lat one trwały i coś je stale kształtowało. Uświadomienie sobie tego było pewnym mistycznym wręcz przeżyciem, które działa na mnie inspirująco.

AM: A gdzie jeszcze szukasz inspiracji? Jeździsz na snowboardzie, podróżujesz, lubisz stare filmy – jest to bardziej odskocznia od codzienności i pracy, czy okazja do tego, by znaleźć pomysł na nową rzeźbę?

MB: Postrzegam tworzenie jako proces bardzo złożony, składający się z wielu etapów, który nieustannie trwa. W związku z tym efekt końcowy, jakim jest rzeźba, jest wynikiem tych wszystkich przeżyć, jakich doświadczam. Pomysły na dzieła przychodzą czasem w bardzo niespodziewanych, prozaicznych momentach w moim życiu. Inspirujące kształty widzę na przykład w śniegu, w tworzących się z niego nawisach, a czasem słyszę je w muzyce. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest to, czym karmi się swoją głowę, bo to właśnie staje się materią, z której powstają kształty w moim umyśle.

AM: Do tej pory mówiłyśmy o rzeźbie i choć wydawać by się mogło, że ostatnio to właśnie rzeźba wysunęła się na pierwszy plan w Twojej twórczości, to przecież nie tylko rzeźbisz. Tworzysz także kolaże, rysujesz akty i abstrakcje. Która z tych dziedzin jest Ci najbliższa?

MB: Myślę, że żaden artysta nie lubi się ograniczać. Trzeba spróbować wszystkiego, bo to jest częścią twórczego procesu – to wszystko się w sobie kotłuje i tworzy nowe jakości. Ale ja właśnie na dzień dzisiejszy chcę siebie określać jako rzeźbiarkę, bo właśnie w tym charakterystycznym tylko dla rzeźby fizycznym aspekcie tworzenia, zakochałam się.

To, że mogę wyjść i się zmęczyć, spocić i dobrudzić się, a potem pójść pod prysznic i zmyć z siebie to wszystko, sprawia, że jest to bardzo namacalne i fizyczne. W rzeźbie interesuje mnie to, czego w innych dziedzinach nie ma. Chodzi mi o taką przestrzenność. Rzeźba i np. grafika działają na zupełnie innych poziomach, a rzeźba jest właśnie czymś, co można dotknąć fizycznie i to jest bardzo inspirujące.

AM: Od tego pytania wywiad mógł się rozpocząć, ale myślę, że będzie też dobrą klamrą zamykającą naszą rozmowę – powiedz, czym jest dla Ciebie sztuka?

MB: Jest to bardzo ważne, o ile nie najważniejsze, pytanie, które można sobie zadać jako artysta. Dla mnie sztuka jest trochę jak dziedzina nauki. Nauki ścisłe objaśniają świat rozumowi, a sztuka objaśnia ten świat sercu za pomocą emocji. Właśnie wczoraj byłam w kinie na filmie „Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona i myślę, że ten film dobrze to obrazuje. To, że sztuka jest czymś, dzięki czemu czarno-biały świat możemy zobaczyć w kolorach; czymś, dzięki czemu możemy zobaczyć przeszłość i przyszłość.

Sztuka jest miłością, poezją, nowymi smakami, wszystkim tym, co nas porusza w środku, co nas zmienia i dzięki czemu możemy przeżyć dreszczyk emocji. Myślę, że dla mnie tym wszystkim jest właśnie sztuka.

  • Bezruch nr 2