Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Subscribe elementum semper nisi. Aenean vulputate eleifend tellus. Aenean leo ligula, porttitor eu, consequat vitae eleifend ac, enim. Aenean vulputate eleifend tellus.

[contact-form-7 404 "Nie znaleziono"]

Blog

rolada i barok

Pewnie słyszałeś to pytanie już wiele razy, ale musi ono rozpocząć ten wywiad. Jak to się stało, że zestawiłeś śląską gwarę ze sztuką Petera Paula Rubensa? Pomysł tak oryginalny, że trudno wymyślić coś bardziej zaskakującego!

To było ponad 5 lat temu, prawie 6. Pracowałem w agencji reklamowej. Był piątek po Bożym Ciele. Zapamiętam ten dzień na zawsze, bo, jakby na to nie patrzeć, zmienił moje życie. Mimo że wszyscy nasi klienci nie pracowali, bo po Bożym Ciele jest zazwyczaj wolne, szef się uparł, że musimy przyjść do biura. Nie bardzo chciało mi się pracować, dlatego siedziałem w Internecie, gadałem ze swoją przyjaciółką i trafiłem na obrazy Rubensa, którego zawsze lubiłem.

Tak w ogóle moja babcia jest malarką, domorosłą malarką, ale fantastycznie maluje, i pamiętam, że na obrazach, które tworzyła na twarzach bohaterów często było dużo smutku, a u Rubensa jest właśnie w drugą stronę. Jest więcej pasji, czasami wściekłości, oceniania kogoś wzrokiem. Uważam, że obrazy Rubensa są cudowne i brakowało w nich tylko i wyłącznie jednej rzeczy – napisania tego, co faktycznie ci ludzie mają w oczach.

Nie wiem, czy my Ślązacy mamy coś wyjątkowego, ale wydaje mi się, że tak. Jesteśmy bardzo ekspresyjni, bardzo konkretni i przez to mamy coś wspólnego z flamandzkimi postaciami. Ich wzrok i mimika twarzy wyrażają dokładnie to, co widziałem i widzę na twarzach ludzi na Śląsku i widzę w lustrze, jak mam ochotę komuś coś tak dobitnie powiedzieć. I tak to się zaczęło.

Miałam właśnie pytać, jak to się stało, że spośród tylu innych artystów padło akurat na Rubensa, barokowego malarza.

Ja w ogóle kocham barok. Dlatego, że uwielbiam przepych – taki przepych na maksa – który jest dla mnie ironiczny sam w sobie. I w baroku podoba mi się właśnie to, że ludzie opływali w te ubrania, złoto, biżuterię i w ten luksus i się tego nie wstydzili, wręcz przeciwnie. Kto miał więcej, ten miał więcej. W tej snobistycznej atmosferze było to totalnie prawdziwe. I dlatego to malarstwo barokowe przez to jest, z mojego punktu widzenia, takie charakterystyczne. W różnych epokach bardzo zwracano uwagę, żeby rzeczy były ładne, żeby były piękne i ta estetyczna cecha sztuki była najważniejsza, a w baroku to prawdziwość wychodziła na pierwszy plan. I to bardzo mocno w tych obrazach widać.

Można więc powiedzieć, że tak naprawdę sztukę miałeś we krwi. Biorąc pod uwagę babcię, która maluje, to sztuka musiała być mocno obecna w życiu codziennym.

Tak. Myślę, że moja babcia odegrała tutaj główną rolę w ukształtowaniu wrażliwości w moim życiu. Takiej, która jest powodem tego, że mam odwagę robić wiele rzeczy w życiu, bo umiem się dobrze skontaktować ze swoim wnętrzem i z tym, co czuję. Poza tym, jak byłem dzieciakiem to sobie razem malowaliśmy. Choć to, co ja lubię malować, to jest totalnie sztuka nowoczesna, bo ja po prostu cisnę to, co czuję (śmiech).

Pamiętam też, że jak byłem dzieckiem moja babcia nie czytała mi takich zwykłych książek dziecięcych, tylko na przykład „Opowiadania dla ducha”. Czytała mi różne rozwijające rzeczy i właśnie to mi kształtowało mózg trochę inaczej – tak, że potrafiłem dostrzegać więcej głębi w zwykłych prozaicznych rzeczach.

W mojej rodzinie ta wrażliwość artystyczna bardzo mocno przenika do codziennego życia. Nie powiem, że jesteśmy rodziną artystyczną, bo nie jesteśmy. Nie mamy cech ludzi, którzy obcują ze sztuką wysoką. To jest bardziej taki dodatek do codzienności, który nawet nieświadomie na wielu osobach w mojej rodzinie wywarł mocny wpływ rozwojowy.

Czyli miałeś dobre, mocne podstawy, żeby robić coś kreatywnego w życiu.       

Myślę, że tak. I także podstawy do takiego nieszablonowego myślenia. Najbardziej właśnie kręcą mnie takie rzeczy, które są dziwne. (śmiech)

A co babcia myśli o nowej wersji Rubensa?

Babia jest w sumie babcią chrzestną tego projektu, bo jak robiłem mem „Jo je Beyonce”, ten, który jest najbardziej popularny, to moja babcia, mimo że nie wiedziała, kim jest Beyonce, powiedziała: „Puść to do Internetu.” – osoba po 70.! – „Puść to do Internetu, bo to będzie szał!” No i babcia, nie wiem, czy jest profetką, ale przewidziała to. Bo faktycznie ten mem ma milionowe zasięgi.

Pamiętasz, który mem był pierwszy?

Pamiętam kilka memów, ale co do pierwszego nie jestem pewien. Mógł to być cover photo „Puć jadymy do Silezji”, ale mem, który najbardziej mi zapadł w pamięć, to „Jo je Beyonce” i „Śpij Brajanku, niech ci się przyśni rolada”, a także wszystkie inne memy związane z Brajankiem. To był pierwszy etap. Mam do nich duży sentyment.

Jak wyglądała Twoja droga od pierwszego mema po dzień dzisiejszy? Aktualnie jesteś zaangażowany w wiele dużych projektów i wydałeś niedawno książkę. Roobens miał być tylko zabawą, czy miałeś nadzieję na coś więcej?

To była zdecydowanie zabawa. I dla mnie, i dla moich odbiorców. I tak sobie teraz mówię, że moją misją jest pomóc ludziom wyciągać przysłowiowy kij z pewnej części ciała i śmiać się z tego, co dzieje się wokół, bo każdy dzień jest dla nas wyzwaniem. Niezależnie, czy jest nam bliższa wiara katolicka, czy wierzymy w reinkarnację, jedynym pewnym życiem, jest to, które mamy teraz.

I szczególnie obecnie, gdy tak mocno jesteśmy uwikłani w różne rzeczy zawodowe, patrzymy na życie, jakby każdy dzień trzeba było przetrwać. Wydaje mi się, że nawet jeśli nie potrafisz się cieszyć z każdego dnia, to chociaż potrafisz się śmiać, a to już jest bardzo blisko tej radości. Taka jest moja misja, żeby nawet z poważnych, trudnych tematów, czasami się pośmiać po to, żeby pobudzić trochę produkcję endorfin i dotlenić mózg, żeby człowiek miał więcej radochy. I tak było w sumie od początku.

Przez długi czas miałem problem z monetyzacją tego, dlatego że pracowałem zawodowo i nie myślałem o tym jako o projekcie, na którym można by zarabiać. W tym momencie Roobens zaczyna być już gigantycznym projektem i bardzo mnie to cieszy. I jest to oczywiście platforma, którą monetyzujemy, ale zawsze zgodnie ze swoimi zasadami, zawsze w taki sposób, jak ja chcę. I nawet teraz jak wystartowałem z kanałem na YT i mam naprawdę team fantastycznych osób, które pomagają, czy to w optymalizacji tego, czy w nagrywaniu, to wciąż jest to totalnie moje.

Żeby zrobić pierwszy sklep z memami zmotywowali mnie do tego przyjaciele i od tego się zaczęło. I jak zobaczyłem, że to jest super i dźwiga to, co robię, na wyższy poziom, a nie jest tylko źródłem pieniędzy, zaczęło mnie to bardzo nakręcać.

Pytałaś o drogę, jaką przebyłem, dzięki Roobensowi. To mnóstwo nowych znajomości – takich prywatnych. Dwie przepięknie nowe przyjaźni z osobami ze Śląska, których nie znałem wcześniej, a poznaliśmy się przez Roobensa. To także możliwość doświadczenia pozytywów bycia osobą publiczną, bo mam bardzo fajną grupę odbiorców,  tak bardzo zaangażowaną i prawdziwą.  Ludzie nie podchodzą do mnie tylko po to, żeby zrobić sobie zdjęcie. Są to ludzie, którzy mówią: rozstałam się z chłopakiem, dlatego, że widziałam Twojego mema i on mnie zmotywował! I ludzie dzielą się właśnie takimi historiami! I otworzyło to taką nową serię zdarzeń w moim życiu i jest to dla mnie fascynujące. Na pewno moje życie, mimo że nigdy nie lubiłem nudy, byłoby nudniejsze, gdy nie było w nim Roobensa.

Przejdźmy od Roobensa-marki, do Rubensa-malarza. Patrzę na Twoje memy i tak sobie myślę, że to zjawisko niezwykłe. Tak naprawdę na twórczość Rubensa wielu młodych ludzi będąc w muzeum prawdopodobnie nie zwróciłoby uwagi. A dzięki Tobie Rubens ma teraz drugą młodość, bo jeszcze kilka lat temu trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś nosił koszulkę z jego reprodukcją. I tak się zastanawiam, czy jesteś dumny z tego, że Rubens przeżywa dzięki Tobie swój renesans? 

Tak, ale na początku miałem trochę stresu, ze względu na to, że ja wierzę w to, że nasz świat nie jest tylko trójwymiarowy, tylko, chcąc nie chcąc, mamy połączenie z osobami, które kiedyś tutaj żyły. Zastanawiałem się, czy nie dostanę po głowie od pana Petera Paula. A po tych 5 latach doszedłem do wniosku, że jak to tak wszystko się fajnie kręci to znaczy, że chyba jest w drugą stronę i że Rubens propsuje i wspiera to, co robię (śmiech).

Najbardziej cieszy mnie, jak młodzi ludzie odkrywają sztukę i wrażliwość, wykorzystując nowoczesną technologię i nowoczesne trendy. W niektórych szkołach na języku polskim albo na sztuce pojawiają się moje memy. Ktoś napisał pracę dyplomową, w której pewna część dotyczyła mojej twórczości. Moja polonistka wysłała mi zdjęcie z kartkówki, na której jedna z uczennic napisała Roobens zamiast Rubens. Uczniowie przesyłają mi też zdjęcia podręczników z obrazami Rubensa, na które nakładają swoje własne teksty. I to jest bardzo fajne.

I to też jest misja Waszej strony, że zwracacie uwagę na to, żeby popularyzować sztukę, często w niekonwencjonalny sposób. Uważam, że problem jest taki, że nasze społeczeństwo bardzo mocno dotknięte wojnami, ale też PRL-em, nie chodzi do teatru. To nie jest coś, co jest naszym naturalnym wyborem. Ale nie chodzi o to, że tego nie lubimy czy czujemy się zbyt głupi, bo tak naprawdę każdy ma prawo odbierać sztukę po swojemu. Chodzi o to, że przez długi czas świat sztuki wydawał się taki elitarny, tak bardzo niedostępny, tak mocno traktowany jako dziedzictwo narodowe (samo to słowo jest takie patetyczne), że ludzie myślą, że to nie dla nich.

I coraz więcej, wydaje mi się, jest takich ruchów, które popularyzują sztukę. To podejście młodych osób – generacji Z, ale i generacji alfa, czyli ludzi urodzonych po roku 2010 – że świat jest pełny i możemy w równej mierze czerpać z tego, co tutaj jest, według własnej chęci, a nie społecznych ograniczeń. I to są bardzo ważne ruchy – między innymi to, co Wy robicie – które sprawiają, że sztuka staje się bardziej dostępna.

Podobnie jak wprowadziłeś do popkultury malarstwo P. P. Rubensa, dzięki Tobie na salonach, a raczej na billboardach, zagościła także śląska gwara i to nie w byle jakim towarzystwie, bo katowickiego Spodka, który obchodzi swoje 50-lecie. Czy i Ty masz związane z tym miejscem wspomnienia na miarę koncertu Depeche Mode lub Rammsteina?

Jest taki jeden billboard: Grosz mi na nerwach, jak Jarre na laserach. Byłem kiedyś z tatą na koncercie Jean Michel Jarre’a, bo go bardzo lubił, a ja wtedy nie do końca rozumiałem taką muzykę, ale ten koncert bardzo zapadł mi w pamięć i od tego Jarre’a i laserów zaczęła się fascynacja Spodkiem. To jest moje główne wspomnienie. Drugie, to jak byłem dzieciakiem, byłem na gali piosenki dziecięcej, nie pamiętam jak się nazywała, ale to takie wspomnienie, które dalej jest we mnie, bo umiem przywołać te uczucia, które mi wtedy towarzyszyły, i jest to fantastyczne. Po 10 latach mieszkania w Wawie, przeprowadziłem się do Katowic i wciąż tak mam, że jak przejeżdżam koło Spodka, to wywołuje on we mnie emocje – imponuje mi, wydaje mi się magicznym miejscem na mapie. Nie tylko przez charakterystyczną konstrukcję, ale przez to, co się tam działo.

Przejdźmy do zjawiska memów, bo o Roobensie nie można mówić bez tego aspektu. Często do memów podchodzimy w błahy sposób, natomiast memy mają ogromną moc i wielką siłę przekazywania różnych treści i to nie tylko tych śmiesznych. Twoje memy też dotykają ważnych społecznie i politycznie kwestii, które mają miejsce w naszym kraju. To nie tylko śmiech z pracy, której się nie lubi czy z nieudanego związku. Czym dla Ciebie są memy?

Przede wszystkim to ogromna tuba informacyjna, która ma o wiele większą siłę rażenia niż zwykłe newsy. Ze względu na humor i kreatywne podejście często można poruszyć ważne tematy i rozpocząć jakąś dyskusję w bardziej przystępny sposób. Ja sam poruszałem takie tematy jak problem z dopalaczami i bardzo mocno wspierałem Strajk Kobiet. Dużo osób miało na strajkach mem „Warzy się we mnie” i ja sam poszedłem z nim na strajk. Uważam, że to był dość mocny przekaz. Jest też taki mem: „Przestańmy się wszyscy wadzić”. Lubię pewne treści przekazywać po swojemu. Bardzo nie lubię słowa walka i raczej go nie używam. Uważam, że walka nigdy nic dobrego nie przynosi, zawsze są po tym jakieś ruiny, zawsze ktoś na tym cierpi.

Dla mnie najbliższym tematem jest LGBTQ+, ale także jakakolwiek równość społeczna – niezależnie, czy mowa jest właśnie o LGBTQ+, czy o prawach kobiet. To dwa topowe (niestety) w naszym kraju tematy i to jest tak żenujące, że ciągle musimy o tym rozmawiać, a żyjemy w XXI wieku. Uważam, że memem, a raczej grafiką, jaką stworzyłem w przypływie chwili i miała bardzo duży impakt, była grafika, gdzie zadałem pytanie po śląsku, tutaj przywołam po polsku, nawiązujące do osób LGBT: „A po co oni się tak afiszują? Dlatego, żeby żadne dziecko nie zastanawiało się, czy lepiej się zabić, czy być gejem”. Sam przez to przechodziłem, gdy byłem dzieciakiem.

Ale mam taki jeden wniosek. Jest nawet takie powiedzenie, nie przytoczę go dosłownie, że jak diabeł chce zrobić coś złego, to zazwyczaj wychodzi mu z tego coś dobrego. I trochę tak jest z obecną władzą. Mimo ogromnej nagonki i ogromnego ograniczania wolności kobiet czy osób LGBTQ+, rząd doprowadził do tego, że temat, który wcześniej był bardziej niszowy, stał się tak zajebiście popularny, że w wielu domach, w których albo wcześniej widziano gejów tylko na paradzie równości w telewizji, albo w ogóle nie widziano, zaczęło się o tym mówić. W takim momencie, gdy zaczynasz o tym myśleć, zaczynasz się też zastanawiać, jakie masz o tym zdanie. Coraz więcej osób ma też odwagę powiedzieć o swoim homoseksualizmie bliskim. Zaczynamy sobie uświadamiać, że ten świat jest wielowarstwowy.

Chciałbym podziękować, oczywiście z ironicznym uśmiechem, naszej władzy, za to, że na przykład koleżanki mojej babci, choć nie rozumieją tego, że jestem gejem, z ogromnym szacunkiem się do tego odnoszą, bo to już jest przecież takie normalne!

Na sam koniec, czy mogłabym Cię poprosić, abyś pozdrowił nas i naszych czytelników właśnie po śląsku?

Jak bez życie idzie sie z uśmiychym, to radszyj sie niy beczy, chyba, że ino ze szczynścio!