kto tam?
Po co tak naprawdę jest nam sztuka? Do uwieczniania historycznych wydarzeń, do przekazywania ważnych treści, a może do tego, by skłaniała nas do refleksji? Moja odpowiedź na to pytanie kryje się w niezwykłej serii obrazów Lino Lago zatytułowanej „Fake Abstract”.
Co widzimy, patrząc na jego płótna? Jednobarwnie zamalowane płaszczyzny, za którymi coś ewidentnie się kryje: skrawek eleganckiej sukni, balowe uczesanie z wpiętymi kwiatami lub patrzące wprost na nas oko z charakterystycznym błyskiem – blikiem. Nawet osoby, które nie mają artystycznego wykształcenia, w ukrywających się pod warstwą farby postaciach rozpoznają słynne kobiece portrety z epoki klasycyzmu lub rokoka. Co łączy wszystkie tak sumiennie zamalowane modelki na obrazach Lino Lago?
To, że portret każdej z nich powstał zgodnie ze ściśle określonymi regułami. I właśnie temu sprzeciwia się Lago. Można zadać pytanie: co w tym złego, skoro portrety prezentują się spektakularnie, odznaczają wysokim rzemiosłem artystycznym i zachwycają ludzi na całym świecie. A to, że odgórnie narzucone kryteria, na przykład przez akademie sztuk pięknych, które propagowały akademizm przez długie dziesięciolecia, w znacznym stopniu ograniczały artystów i utrudniały tworzenie tym, którzy nie wpisywali się w utarte schematy.
I tutaj wracamy do pytania: po co jest sztuka. Do przestrzegania z góry ustalonych norm, czy okazją do twórczej i niczym nieskrępowanej wolności wyrazu? Lino Lago zapytany w jednym z wywiadów, czemu jest wierny w swojej sztuce, odpowiedział, że właśnie wolności. Zamalowując znane wizerunki, tym odważnym aktem niejako je desakralizuje – odbiera im aurę wielkości. Polemizuje z autorytetami mistrzów, pozwalając im przemawiać do nas tylko przez niewielki prześwit farby – taki na szerokość palca.
Jego działanie skłania nas do refleksji. Bo czy takie obrazy dzisiaj, w XXI wieku, mogą coś wnieść do naszego życia poza wiedzą historyczną na temat tego, jak się ubierano i jak czesano w wieku XVII czy XVIII? Są z pewnością przykładem talentu, ale czy pomysłowości i kreatywności? Lino Lago zamalowując klasyki, wchodzi z nimi w śmiałą dyskusję, sprawiając, że im mniej autentycznego dzieła widzimy, tym bardziej może nas ono skłaniać do refleksji. I właśnie do tego potrzebna nam jest sztuka.